Było was tu:

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział IX


   ''Nawet niska osoba,używając serca potrafi skoczyć do ataku ponad blokiem. To ono napędza całą tą trajektorię."

Zmęczona i cała przesiąknięta potem,ale wypełniona endorfinami,wracałam do domu. Po drodze weszłam na chwilę do sklepu,aby kupić sobie wodę do picia. Wybrałam pierwszą lepszą butelkę i podeszłam do kasy,by zapłacić. Znajoma pani zza lady uśmiechnęła się do mnie:
-Kinga,ale ty wyrosłaś dziecinko. Jesteś taka wysoka...-zdezorientowana ,uśmiechnęłam się do ekspedientki.
-Dziękuję,ale to tak jakoś samo z siebie... po prostu te 190 centymetrów wzrostu skoczyły mi tak szybko,że nie zdążyłam się obejrzeć...
-Oj, widzę cię dziecko jako siatkarkę...-zawstydziłam się i nieco pochyliłam głowę.
Złapałam butelkę z wodą zostawiłam pieniądze i nawet nie czekałam na resztę.
  A skąd ta pani wie?Czy ona jest jaką wróżką? Czy to,że ktoś jest wysoki od razu zmusza go do bycia siatkarzem/siatkarką? Przecież równie dobrze ta osoba mogłaby zostać piłkarzem lub tenisistą. W siatkówce liczy się serce,nie wzrost,bo jeżeli nie zapałasz prawdziwą i ogromną miłością do siatkówki to nie będzie to miało żadnego sensu,na celu będziesz mieć tylko zarabianie pieniędzy i sławę. Nawet niska osoba,używając serca potrafi skoczyć do ataku ponad blokiem. To ono napędza całą tą trajektorię. A więc,czy ta pani ma dar wnikania w serca ludzi,czy moja volleyball-love wydziera się z mojego serca,chcąc ogłosić tą wieść wszystkim dookoła? Nie wiem...
  Odkręciłam nakrętkę ,przechyliłam butelkę i upiłam jakieś dwa łyki. Świetne orzeźwienie,niczym radość po zwycięskim meczu, i pot...ten zwycięski pot,który uaktywnił się gdy brałaś rozpęd,wyskoczyłaś za piłką i uderzyłaś o nią z pełną mocą na drugą stronę siatki. Niech to diabli,czy wszystkie moje myśli muszą sprowadzać się do siatkówki? A może to jednak ma jakiś sens?
  Docierając do domu jeszcze nie wiedziałam czy może mnie spotkać coś złego. Wchodząc do domu ,od razu w oczy rzucił mi się niezwykle rzadki obrazek z życia mojej rodziny:mama i tata,razem przy stole,a przecież już po porze obiadowej. Byłam zupełnie zdezorientowana tą sytuacją,tym bardziej dlatego,że zwracając zbyt dużą uwagę na rodziców ,nie dostrzegłam siedzącego naprzeciwko nich -Kornela. Przecież nie ma jeszcze weekendu,jest środek tygodnia,co on tutaj robi?-pomyślałam.Jak przystało na dobrą siostrę,przywitałam się bratem mocnym uściskiem,bo w ostatnim czasie bardzo rzadko przyjeżdżał do domu. Cisza była dobijająca,musiałam do niego wykrztusić ,chociaż kilka słów:
-Kornel,co się stało,że przyjechałeś do domu? Czy aż tak bardzo stęskniłeś się za mną?-powiedziałam ze szczerym uśmiechem.
-Wiesz,muszę ci o czy powiedzieć...,ale lepiej pójdźmy na górę żeby nikt nam nie przeszkodził-mój brat nie miał zbyt wesołej miny,chyba coś musiało się stać.
  Weszliśmy do jego pokoju. Przez chwilę trwała cisza. Po mojej głowie krążyły najgorsze scenariusze-od wyprowadzki aż po ślub.
-Wiesz,nie wiem jak ci to powiedzieć,ale ja... rzuciłem AWF i dalsze kształcenie w zakresie piłki nożnej. W najbliższym czasie mam  planach iść na medycynę.
-Jak...
-Wiem,że chciałaś abym i ja był sportowcem,tak jak tego pragniesz i ty,nie chciałaś abym kroczył tą samą drogą co nasi rodzice. Robiłem to ze względu na ciebie. Miło było obserwować twoją sympatię do mnie,gdy przyjeżdżałem raz na kilka miesięcy. Uwierz mi,kocham ten sport,ale mam świadomość porażki w tym zawodzie...
  Z każdym wypowiadanym słowem traciłam uczucia do mojej rodziny. Co chwila z oczy płynęły mi łzy i czułam na ustach słony smak samotności. Rzuciłam się pędem do drzwi,za sobą słyszałam wrzask brata:"Zaczekaj!",miałam to głęboko gdzieś. Zbiegając po schodach spojrzałam na twarze moich rodziców: martwe uczucia i surowy wyraz twarzy. W biegu otarłam ręką wilgotną twarz. Szybko biegłam przez chodnik,za sobą słyszałam jeszcze stanowczy krzyk Kornela. Nie wzbudziło to we mnie żadnych emocji. Biegłam dalej,co chwila oglądając się za siebie. Biegłam przez las i w pewnym momencie nagle zatrzymałam się. Usiadłam pod starym jesionem pełna nienawiści i gniewu. Zostałam z tym wszystkim sama,teraz już zupełnie sama. Z chęcią wyrwałabym sobie serce,gdyby nie zdrowy rozsądek.
 "Obiecuję sobie,że jeżeli ktokolwiek stanie na drodze do moich marzeń,to nie ręczę za siebie. I gdybym miała nie wiadomo jak bardzo pracować nad swoich sukcesem siatkarskim,zrobię to,i nikt nie stanie na drodze mojego przeznaczenia. Przysięgam,chociaż miałabym podpisywać cyrograf z diabłem. Amen. "

___________________________________________________________________________
Witam wszystkich moich czytelników. :)
Bardzo długo mnie tutaj nie było. Musiałam przemyśleć wszystkie cele mojego bloga i czy ma on w ogóle jakiś sens skoro czyta ,mnie tylko kilka osób(przed którymi chylę pokłony ).
Po długiej przerwie przygotowałam taki oto dosyć długi rozdział.
Mam nadzieję,że się spodoba. ;)
Do następnego rozdziału-Patrycja. ;)

2 komentarze:

  1. Świetny, boski ;))))
    Tak fantastycznie opisałaś pasję sportowca.
    Sama gram i zgadzam się z tym, że w sporcie nie chodzi o pieniądze czy sławę. Sens leży głębiej.
    Masz talent nie zaprzeczalnie. Łezka mi się w oku zakręciła. Czekam z niecierpliwością na następny !:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytając ten komentarz szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy. :)))
      Dziękuję za miłą opinię. ;)

      Usuń