Było was tu:

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział X

  Jeszcze przez jakiś czas siedziałam zamyślona pod starym drzewem,gdy nagle zza zakrętu ujawniła mi się mama. Piękna jak zawsze : kasztanowy odcień włosów z blond refleksami między niektórymi kosmykami włosów,zgrabna przy czym także wysoka,morelowa i nieskazitelna cera dodawała tylko zwieńczenia całego jej wyglądu. Nigdy nie mówiła jej,że jest piękna ,wiedziałam to od zawsze,sądziłam,że ona nie zasługuje na komplementy ,chociażby ze względu na to,że gardziła mną na każdym kroku. Przynajmniej tak mi się wydawało.
  Podeszła i usiadła obok mnie.
-Ja wiem,że jest ci ciężko zostać z tym samotnie...
-Co ty możesz wiedzieć...
-Uwierz mi,wiem o tym bardzo dobrze. Nie wiem czy wiesz,le ja nie chciała być lekarzem,chciałam spełnić swoje marzenia i zostać zawodową siatkarką,zupełnie tak jak ty. Jednak los tak chciał,że zesłał mi twojego tatę przed pójściem na studia. Cudownie się wtedy bawiłam,spędzając czas przy boku twojego taty. Wtedy zupełnie zapomniałam o siatkówce. Po jakimś czasie pojawił się twój brat . Mogłam już wtedy zapomnieć o moich aspiracjach. To był dla mnie szok zamknięta w czterech ścianach z dzieckiem,bez większego planu na życie. Jakiś czas później pobraliśmy się,a dokładnie kilka miesięcy po przyjściu na świat Kornela. Wtedy na rok musiałam zapomnieć o studiach. Wspólnie z tatą postanowiliśmy,że razem udamy się na takie kierunki studiów ,aby dać wam wszystko co najlepsze. Padło na medycynę. Na trzecim roku pojawiłaś się ty. Tym razem nie porzuciliśmy szkoły, po prostu opiekowali się wami,wasi dziadkowie. Po skończeniu studiów rozpoczęliśmy dobrą pracę,szybko się ustatkowaliśmy. Wiesz jak trudno mi było zrezygnować z siatkówki? Zrobiłam to wszystko ze względu na was. Uwierz mi i teraz zrobię wszystko co w mojej mocy,żebyś ty spełniła siebie,bo chociaż nie udało się to mi zadbam o szczęście dla ciebie.
  Nie odpowiedziałam,a raczej nie mogłam wypowiedzieć nic. Ona przedstawiła mi swoje dawne życie,odkryła wszystko co ukrywała przed wszystkimi. A ja ? Chociaż ona przytuliła mnie i pocałowała czule w czoło,ja nie miała żadnych uczuć. Już chyba nikt nie zdoła naprawić tego,co stało się w moim życiu.
  Muszę przyznać rację,że mama jednak trochę mnie rozumie,ale to nie zmienia faktu,że zostałam osamotniona wraz ze swoimi ambicjami. Nie wiem,czy uda mi się poskładać siebie na nowo,bez wspierającego brata i uroczego chłopaka. Teraz mam na głowie coś zupełnie wybiegającego poza kadr mojego życia a mianowicie-zorganizowanie mojej 18-nastki. Nawet nie powinnam o tym myśleć,gdyż moje życie rozsypało się w zaledwie kilka tygodni. Ktoś pomyślałby sobie,że to nie ma jakiegokolwiek sensu i że już tego nie chce,ale nie ja. Patrząc z drugiej strony obiektywu,ta impreza być może pomogłaby scalić serce z rozumem raz ciało z duszą. Wszystko w jedno,aby mogło rychło pracować i wydawać urodzajne owoce.


____________________________________________________________________________
Przepraszam za brak mojej obecności,no ale zakończenie roku,poprawianie ocen-taka sytuacja. :D
Tym razem apeluję do tych,którzy mnie czytają, Chciałabym się pokazać szerszemu gronu czytelników dlatego proszę o polecanie mnie gdziekolwiek na facebook'u,wśród znajomych,gdzie tylko chcecie. Martwi mnie mała oglądalność i dlatego o to usilnie proszę! Z pewnością każdy,dobrego serca, pomoże mi się z tym mierzyć.
Pozdrawiam. Następny rozdział być może w przyszłym tygodniu,jeżeli liczba odwiedzin wzrośnie do minimum 700. :)

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział IX


   ''Nawet niska osoba,używając serca potrafi skoczyć do ataku ponad blokiem. To ono napędza całą tą trajektorię."

Zmęczona i cała przesiąknięta potem,ale wypełniona endorfinami,wracałam do domu. Po drodze weszłam na chwilę do sklepu,aby kupić sobie wodę do picia. Wybrałam pierwszą lepszą butelkę i podeszłam do kasy,by zapłacić. Znajoma pani zza lady uśmiechnęła się do mnie:
-Kinga,ale ty wyrosłaś dziecinko. Jesteś taka wysoka...-zdezorientowana ,uśmiechnęłam się do ekspedientki.
-Dziękuję,ale to tak jakoś samo z siebie... po prostu te 190 centymetrów wzrostu skoczyły mi tak szybko,że nie zdążyłam się obejrzeć...
-Oj, widzę cię dziecko jako siatkarkę...-zawstydziłam się i nieco pochyliłam głowę.
Złapałam butelkę z wodą zostawiłam pieniądze i nawet nie czekałam na resztę.
  A skąd ta pani wie?Czy ona jest jaką wróżką? Czy to,że ktoś jest wysoki od razu zmusza go do bycia siatkarzem/siatkarką? Przecież równie dobrze ta osoba mogłaby zostać piłkarzem lub tenisistą. W siatkówce liczy się serce,nie wzrost,bo jeżeli nie zapałasz prawdziwą i ogromną miłością do siatkówki to nie będzie to miało żadnego sensu,na celu będziesz mieć tylko zarabianie pieniędzy i sławę. Nawet niska osoba,używając serca potrafi skoczyć do ataku ponad blokiem. To ono napędza całą tą trajektorię. A więc,czy ta pani ma dar wnikania w serca ludzi,czy moja volleyball-love wydziera się z mojego serca,chcąc ogłosić tą wieść wszystkim dookoła? Nie wiem...
  Odkręciłam nakrętkę ,przechyliłam butelkę i upiłam jakieś dwa łyki. Świetne orzeźwienie,niczym radość po zwycięskim meczu, i pot...ten zwycięski pot,który uaktywnił się gdy brałaś rozpęd,wyskoczyłaś za piłką i uderzyłaś o nią z pełną mocą na drugą stronę siatki. Niech to diabli,czy wszystkie moje myśli muszą sprowadzać się do siatkówki? A może to jednak ma jakiś sens?
  Docierając do domu jeszcze nie wiedziałam czy może mnie spotkać coś złego. Wchodząc do domu ,od razu w oczy rzucił mi się niezwykle rzadki obrazek z życia mojej rodziny:mama i tata,razem przy stole,a przecież już po porze obiadowej. Byłam zupełnie zdezorientowana tą sytuacją,tym bardziej dlatego,że zwracając zbyt dużą uwagę na rodziców ,nie dostrzegłam siedzącego naprzeciwko nich -Kornela. Przecież nie ma jeszcze weekendu,jest środek tygodnia,co on tutaj robi?-pomyślałam.Jak przystało na dobrą siostrę,przywitałam się bratem mocnym uściskiem,bo w ostatnim czasie bardzo rzadko przyjeżdżał do domu. Cisza była dobijająca,musiałam do niego wykrztusić ,chociaż kilka słów:
-Kornel,co się stało,że przyjechałeś do domu? Czy aż tak bardzo stęskniłeś się za mną?-powiedziałam ze szczerym uśmiechem.
-Wiesz,muszę ci o czy powiedzieć...,ale lepiej pójdźmy na górę żeby nikt nam nie przeszkodził-mój brat nie miał zbyt wesołej miny,chyba coś musiało się stać.
  Weszliśmy do jego pokoju. Przez chwilę trwała cisza. Po mojej głowie krążyły najgorsze scenariusze-od wyprowadzki aż po ślub.
-Wiesz,nie wiem jak ci to powiedzieć,ale ja... rzuciłem AWF i dalsze kształcenie w zakresie piłki nożnej. W najbliższym czasie mam  planach iść na medycynę.
-Jak...
-Wiem,że chciałaś abym i ja był sportowcem,tak jak tego pragniesz i ty,nie chciałaś abym kroczył tą samą drogą co nasi rodzice. Robiłem to ze względu na ciebie. Miło było obserwować twoją sympatię do mnie,gdy przyjeżdżałem raz na kilka miesięcy. Uwierz mi,kocham ten sport,ale mam świadomość porażki w tym zawodzie...
  Z każdym wypowiadanym słowem traciłam uczucia do mojej rodziny. Co chwila z oczy płynęły mi łzy i czułam na ustach słony smak samotności. Rzuciłam się pędem do drzwi,za sobą słyszałam wrzask brata:"Zaczekaj!",miałam to głęboko gdzieś. Zbiegając po schodach spojrzałam na twarze moich rodziców: martwe uczucia i surowy wyraz twarzy. W biegu otarłam ręką wilgotną twarz. Szybko biegłam przez chodnik,za sobą słyszałam jeszcze stanowczy krzyk Kornela. Nie wzbudziło to we mnie żadnych emocji. Biegłam dalej,co chwila oglądając się za siebie. Biegłam przez las i w pewnym momencie nagle zatrzymałam się. Usiadłam pod starym jesionem pełna nienawiści i gniewu. Zostałam z tym wszystkim sama,teraz już zupełnie sama. Z chęcią wyrwałabym sobie serce,gdyby nie zdrowy rozsądek.
 "Obiecuję sobie,że jeżeli ktokolwiek stanie na drodze do moich marzeń,to nie ręczę za siebie. I gdybym miała nie wiadomo jak bardzo pracować nad swoich sukcesem siatkarskim,zrobię to,i nikt nie stanie na drodze mojego przeznaczenia. Przysięgam,chociaż miałabym podpisywać cyrograf z diabłem. Amen. "

___________________________________________________________________________
Witam wszystkich moich czytelników. :)
Bardzo długo mnie tutaj nie było. Musiałam przemyśleć wszystkie cele mojego bloga i czy ma on w ogóle jakiś sens skoro czyta ,mnie tylko kilka osób(przed którymi chylę pokłony ).
Po długiej przerwie przygotowałam taki oto dosyć długi rozdział.
Mam nadzieję,że się spodoba. ;)
Do następnego rozdziału-Patrycja. ;)